[Recenzja miesiąca] Najlepsza recenzja lipca 2014

Miło mi jest Was poinformować, że w nagrodę za ciekawą opinię, w lipcu 2014 r. 100 zł na zakupy książkowe powędrowało do Pani Agnieszki. Poniżej znajdziecie jej recenzję książki „Gwiazd naszych wina”. Życzę udanej lektury i przypominam, że wszystkie archiwalne wyniki znajdziecie tutaj.

Gwiazd naszych winaNie lubię powieści młodzieżowych. Denerwuję się czytając o problemach nastolatków z pryszczami czy kolejnym, dziesiątym z rzędu chłopakiem. Mam dość na samą myśl o narzekaniu na przeciwności losu, które zazwyczaj w porównaniu z realnym życiem są niczym.

Bardzo bałam się sięgnąć po książkę Johna Greena pt. „Gwiazd naszych wina”, bo obawiałam się, że będzie to kolejna książka, która wyda mi się po prostu niewarta uwagi i zostanie odłożona po przeczytaniu jednego rozdziału. Jednak coś ciągle mnie do niej przyciągało: słyszałam wiele pozytywnych opinii o książce i autorze, przeglądając Instagram widziałam zdjęcia dziewczyn z tą właśnie powieścią i postanowiłam zaryzykować.

Zdobycie książki też było dla mnie nie lada wyzwaniem – pytałam w bibliotekach – wszystkie egzemplarze były wypożyczone, pytałam w księgarniach – nie było ani jednej dostępnej sztuki. W końcu zamówiłam ją na stronie księgarni internetowej i po kilku dniach wyczekiwania zabrałam się do lektury. Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron wiedziałam, że to opowieść dla mnie.

Wiedziałam, że znajdę w niej to, czego poszukuję w książkach, wiedziałam, że John Green zostawi mi możliwość dopatrywania się drugiego dna. Postać Hazel Grace od początku mnie intrygowała. W jej wypowiedziach widziałam wielką mądrość i dystans w podejściu do samej siebie i swojej chory. Podziwiałam jej poczucie humoru oraz to, że pomimo cierpienie potrafiła nie użalać się nad sobą, nie chcą dawać swoim bliskim powodów do smutku. Dla mnie był to heroizm – sama mówiła, że gorsze od umierania na raka jest posiadanie dziecka, które na tego raka umiera. Na swojej drodze spotyka chłopaka, zabójczo przystojnego Augustusa Watersa. Jest ON bardzo ciekawą, barwną i mądrą osobą. Boi się zapomnienia, czasami myśli filozoficznie i kocha Hazel nad życie.

Bardzo spodobało mi się podejście Johna Greena do tematu choroby. Łatwo można było napisać książkę o tragedii, o tym, jaki to los jest okrutny a nastolatkowie nieszczęśliwi. Mógł tak zrobić i byłoby to uzasadnione. Zrobił jednak coś zupełnie innego – pomieszał tragizm z komizmem. Dobre pióro pozwoliło mu na uzyskanie lekkiego stylu, na pomieszanie myśli filozoficznych z lekką ironią i nieco lekceważącym podejściem młodych ludzi do tego, co ich spotkało. Pomyślałam, że takie zachowanie Hazel i Augustusa pozwalało mi przetrwać. Przecież oboje byli młodzi, chcieli żyć normalnie, kochali i mieli marzenia. Uświadomiła sobie, że choroba nie wymazuje człowieczeństwa.

Dla mnie „Gwiazd naszych wina” jest nie tyle książką o śmierci, co o życiu. Ktoś zapyta jak to o życiu? Ja odpowiadam- normalnie – ci młodzi ludzie, nauczyli mnie dążyć do realizacji swoich marzeń i doceniać to, czym obdarza mnie los! Nauczyli mnie tego, że przeciwnościom należy stawiać czoła i iść odważnie do przodu a nie stać w miejscu i narzekać!

Jeszcze jedno bardzo mnie zafascynowało: NIGDY wcześniej nie zastanawiałam się, co dzieje się z bohaterami po skończeniu książki. NIGDY nie myślałam, jak dalej toczy się ich życie. Peter von Houten powiedział, że życie bohaterów kończy się wraz z zakończeniem powieści – tak właśnie wcześniej myślałam. Jednak od czasu, w którym przeczytałam „Gwiazd naszych wina” zaczęłam myśleć, co potem dzieje się z postaciami. Dla mnie zakończenie tej książki jest piękne… Tyle dobrych słów o Hazel, napisanych piórem Gusa.

Kiedy przeczytałam mowę pożegnalną do końca nie mogłam dojść do siebie. Jeszcze nigdy nie płakałam czytając jakąś książkę – tym razem po moich policzkach popłynęły po prostu strumienie łez, chodziłam jak struta, szukając zajęcia, nie mogłam skupić się jednak na niczym. Wcześniej śmiałam się widząc obrazki na Bestach mówiące o rozpaczy po skończeniu książki – teraz naprawdę je zrozumiałam. Powieść Greena trafiła do mnie jak żadna inna dotąd. Po jej skończeniu trzy dni rozważałam wszystko to, co było tam napisane. Nie chciałam czytać nic innego, nie potrafiłam.

Ta książka zafascynowała mnie, odkryła we mnie wielkie pokłady skrywanych uczuć. Dla mnie John Green jest geniuszem. Jego lekkość stylu pozwoliły mi poczuć się bardzo blisko Hazel, Augustusa i ich rodzin. Czytając zadawałam sobie pytania: jak JA poradziłabym sobie z cierpieniem? Czy byłabym tak dzielna jak Hazel? Czy byłabym w stanie tak kochać i poświęcać się jak Augustus? Jak na wieść o chorobie zareagowaliby moi rodzice i przyjaciele? Recenzja powinna zawierać lekką krytykę- niestety, w tej książce nie znalazłam niczego, co by mi się nie podobało.

Na zawsze razem

Dla mnie książka jest genialnym dziełem genialnego pisarza. Polecam ją każdemu: młodzieży jak i dorosłym. Uczy życia, wrażliwości i zaciętości w dążeniu do realizacji marzeń. Przywraca wiarę, że prawdziwa miłość istnieje, że są ludzie, którzy potrafią poświęcić wszystko, dla ukochanej osoby. Mimo smutnego zakończenia, przepełnia nadzieją. Pozwala docenić, że możliwość kochania jest przywilejem. Bez wahania mogę powiedzieć, że ta książka stała się moją ulubioną.

Z przyjemnością sięgnę po pozostałe historie Johna Greena.

Wszystkie aktualnie dostępne książki Johna Greena znajdziecie w TaniaKsiazka.pl.

Przeczytaj także